Pisałam niedawno o moich niepokazywanych robótkach i takie też są moje drobne świąteczne podarunki dla mojej Mamy, Babci i Cioci, czyli barankowe podkładki-łapki kuchenne.
Zawieszki to drewniane kółka od karniszy obrobione włóczką na kształt owczej głowy, a brzuchy to różne wariacje i zabawa z białymi włóczkowymi resztkami.
Zrobiłam też kolorowe podkładki z kwadratów babuni dla mojego Dziadka, ale nie zrobiłam im zdjęć, bo mi się nie chciało :D
Z tego miejsca chciałam jeszcze bardzo serdecznie podziękować za wszystkie piękne kartki wielkanocne, które od Was otrzymałam - są urocze. Dziękuję :)
Strony
▼
środa, 19 kwietnia 2017
piątek, 7 kwietnia 2017
Kolorowych świąt :)
Jako że już jutro jadę do moich rodziców na święta wielkanocne, więc już dzisiaj życzę Wam smacznych jajek, bogatego zająca i mokrego dyngusa :)
A przy okazji pokazuję moje gumkowce - trochę się pobawiłam setem z loom bands i powstały małe bukieciki - u mnie służą do ozdoby długopisów, ale możnaby je połączyć w bransoletki:
I jak Wam się podobają? Mnie najbardziej przypadły do gustu pączki kwiatowe - dlatego zrobiłam w 3 wersjach kolorystycznych i te niebieskie dzwoneczki, ale mi się gumki w tym kolorze skończyły, bo byłoby ich więcej :) A słoik robił mój Starszak na Dzień Babci i Dziadka, ale nie mieliśmy kiedy zawieźć, więc dostaną teraz :)
Zgłaszam moje kolorowe kwiatki do zabawy w Szufladzie:
A przy okazji pokazuję moje gumkowce - trochę się pobawiłam setem z loom bands i powstały małe bukieciki - u mnie służą do ozdoby długopisów, ale możnaby je połączyć w bransoletki:
I jak Wam się podobają? Mnie najbardziej przypadły do gustu pączki kwiatowe - dlatego zrobiłam w 3 wersjach kolorystycznych i te niebieskie dzwoneczki, ale mi się gumki w tym kolorze skończyły, bo byłoby ich więcej :) A słoik robił mój Starszak na Dzień Babci i Dziadka, ale nie mieliśmy kiedy zawieźć, więc dostaną teraz :)
Zgłaszam moje kolorowe kwiatki do zabawy w Szufladzie:
poniedziałek, 3 kwietnia 2017
Wypuść mnie na zewnętrze...
Moja blogowa przygoda trwa już ładnych kilka lat - prawie dekadę...
Zaczynałam na bloxie i traktowałam bloga jako internetowy pamiętnik, wrzucałam ulubione zdjęcia. Później pomału zaczęły się rękodzielnicze sprawy, lalki i już zaś rękodzieło na full. Zaczynałam od kolczyków - nie pamiętam jak na to wpadłam, gdzie zobaczyłam inspirację, ale moja przygoda zaczęła się ze sklepem Qnszt.pl Nakupiłam narzędzi, koralików - niektóre mam do dzisiaj :D
Potem zaczęło mnie ciągnąć do innych rzeczy - próbowałam swoich sił z masą solną, ozdobami choinkowymi, jajkami karczochowymi.
A zaś był mały epizod z lalkami, które teraz leżą pochowane po kartonach i czekają, bo może mi się kiedyś odwidzi i znów do nich wrócę...Kto wie - jak ja sama nie wiem...
Kolejnym etapem było zwariowanie rękodzielnicze - haft, szydełko, deku, beading, sutasz, szycie, scrapbooking, wianki... Chciałam wszystkiego spróbować - jestem pewna że sprawdzę jeszcze swoje predyspozycje do frywolitki i pergamino. Mam już swoje ulubione dziedziny, opanowałam się z kupowaniem impulsywnym różnych "potrzebnych" przedmiotów, nawet część rzeczy, które uznałam że się nie przydadzą wydałam kuzynce, która pracuje w świetlicy szkolnej... I pomału ogarniam swoją pracownię, swoje życie...
Jeszcze trochę i będę musiała iść do pracy, bo Maluch już niedługo pójdzie do przedszkola - jak nie w tym roku, to za rok już na 100%. Podejrzewam, że na początku będzie ciężko - w końcu w swoim życiu pracowałam raptem 1 miesiąc w sklepie 24h. Pewnie nie będę miała ani czasu, ani ochoty na żadne robótki... A o blogu już nie wspomnę, bo nawet teraz nie pokazuję aktualnych prac- w międzyczasie udziergałam 2 czapki, 2 komino-szale armknittingiem, zrobiłam dekoracje na Dzień Kobiet, spróbowałam różnych dziubadełek z rainbow loom, uszydełkowałam 2 łapki do kuchni i podkładkę pod garnek, a także 3 łapki-baranki, skończyłam haftować jeden ufok krzyżykowy, który leżał i czekał ze 2 lata... A kartek okolicznościowych narobiłam tyle, że mi chyba do końca życia wystarczy - i to serio - mam taki ogromny karton na szafie pełen karteczek...
Dziubię też w ogrodzie - cieszą mnie fiołki, szafirki, tulipany i żonkile, hiacynty i krokusy... Wszystko zaczyna być piękne...
Tak sobie pomarudziłam, powspominałam, porefleksjowałam :D Naszło mnie i musiałam się uzewnętrznić.
Zaczynałam na bloxie i traktowałam bloga jako internetowy pamiętnik, wrzucałam ulubione zdjęcia. Później pomału zaczęły się rękodzielnicze sprawy, lalki i już zaś rękodzieło na full. Zaczynałam od kolczyków - nie pamiętam jak na to wpadłam, gdzie zobaczyłam inspirację, ale moja przygoda zaczęła się ze sklepem Qnszt.pl Nakupiłam narzędzi, koralików - niektóre mam do dzisiaj :D
Potem zaczęło mnie ciągnąć do innych rzeczy - próbowałam swoich sił z masą solną, ozdobami choinkowymi, jajkami karczochowymi.
A zaś był mały epizod z lalkami, które teraz leżą pochowane po kartonach i czekają, bo może mi się kiedyś odwidzi i znów do nich wrócę...Kto wie - jak ja sama nie wiem...
Kolejnym etapem było zwariowanie rękodzielnicze - haft, szydełko, deku, beading, sutasz, szycie, scrapbooking, wianki... Chciałam wszystkiego spróbować - jestem pewna że sprawdzę jeszcze swoje predyspozycje do frywolitki i pergamino. Mam już swoje ulubione dziedziny, opanowałam się z kupowaniem impulsywnym różnych "potrzebnych" przedmiotów, nawet część rzeczy, które uznałam że się nie przydadzą wydałam kuzynce, która pracuje w świetlicy szkolnej... I pomału ogarniam swoją pracownię, swoje życie...
Jeszcze trochę i będę musiała iść do pracy, bo Maluch już niedługo pójdzie do przedszkola - jak nie w tym roku, to za rok już na 100%. Podejrzewam, że na początku będzie ciężko - w końcu w swoim życiu pracowałam raptem 1 miesiąc w sklepie 24h. Pewnie nie będę miała ani czasu, ani ochoty na żadne robótki... A o blogu już nie wspomnę, bo nawet teraz nie pokazuję aktualnych prac- w międzyczasie udziergałam 2 czapki, 2 komino-szale armknittingiem, zrobiłam dekoracje na Dzień Kobiet, spróbowałam różnych dziubadełek z rainbow loom, uszydełkowałam 2 łapki do kuchni i podkładkę pod garnek, a także 3 łapki-baranki, skończyłam haftować jeden ufok krzyżykowy, który leżał i czekał ze 2 lata... A kartek okolicznościowych narobiłam tyle, że mi chyba do końca życia wystarczy - i to serio - mam taki ogromny karton na szafie pełen karteczek...
Dziubię też w ogrodzie - cieszą mnie fiołki, szafirki, tulipany i żonkile, hiacynty i krokusy... Wszystko zaczyna być piękne...
Tak sobie pomarudziłam, powspominałam, porefleksjowałam :D Naszło mnie i musiałam się uzewnętrznić.