poniedziałek, 9 lutego 2015

Mięciutka filiżanka z kawusią :)

Ponieważ na blogu Modrak Cafe - link - pojawiło się kolejne wyzwanie z motywem na bis, więc wreszcie miałam motywację do skończenia zaczętej prawie rok temu pracy :) No tak to już ze mną jest, że jak mam wenę to tworzę, a jak mi przejdzie to właśnie tak długo, albo i jeszcze dłużej potrafią czekać na swoją kolej zaczęte prace... Wkurza mnie to nieraz, ale nie potrafię się zmusić za żadne skarby, żeby skończyć. Wszystko do mnie jakoś samo przychodzi - nawet prawko robiłam dopiero jak poczułam wenę do tego :D
No ale wracam do tematu przewodniego oto moja podusia-filiżanka:


 I zdjęcia z lampą:


Także zgłaszam podusię do wyzwania:
Niedługo pokażę też pracę na cykliczne kolorki u Danusi, bo też mnie wena naszła :) Także zaglądajcie tu do mnie od czasu do czasu :)

A ja dzisiaj przeszłam chrzest bojowy - pierwszą wyprawę do przedszkola z dwoma berbeciami :) W sumie nie było tak źle - poza początkiem, bo już myślałam że wcale nie pojedziemy do tego przedszkola... Chłopaki oba ubrane - najpierw Starszak i czekał na werandzie, bo tam chłodniej, później Maluch i wystawiony w foteliku czekał z bratem na werandzie i zaś ja się szybciutko ubrałam, wzięłam Starszaka i poszliśmy do auta, a jak podjechałam pod dom żeby przynieść Malucha do auta to się okazało, że miałam otwarte moje drzwi... No i nijak nie szło ich zamknąć! Trzaskałam tymi drzwiami i trzaskałam, ale i tak nie chciały się zamknąć... Coś tam w tym dzyndzlu na drzwiach próbowałam poruszać i kluczykiem przekręcić - i guzik! Jak się nie zamykały tak dalej nic! Zadzwoniłam do Mężusia, ale nie bardzo umiał mi wyjaśnić co to może być, bo nie widzi, ale powiedział, żebym zapaliła silnik i żeby chwilę pochodziło, bo może coś tam przymarzło. Zrobiłam tak, ale jeszcze zadzwoniłam do Taty, który mi wytłumaczył jak działa ten dzyndzel na drzwiach i potwierdził, że albo coś zamarzło albo jest coś ułamane. No ale koniec końców udało się drzwi zamknąć, bo to rozgrzanie auta podziałało :) Tyle że się 30 min, spóźniliśmy do przedszkola, ale co tam :) A później z Maluchem pojechałam jeszcze do MOPS-u zawieźć papiery do becikowego i na zakupy, a ten mój słodziak cały czas spał i dopiero się obudził jak wróciliśmy do domu :)
Także tym optymistycznym zakończeniem żegnam się - do napisania :)

16 komentarzy:

  1. Przygodowa wyprawa z dzieciakami, szczęśliwie zakończona. Oryginalna podusia filiżankowo-kawowa. Tak to jest z tą weną, raz jest, to znów jej nie ma, więc korzystaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiej filiżanki wypełnionej kawusią jeszcze nie było,super wyszła .Powodzenia życzę w wyzwaniu i pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale się spisaliście w czasie wyprawy do przedszkola! Nawet z drzwiami sobie poradziliście! Wszystko się unormuje, trzeba tylko czasu :)
    Filiżanka śliczna i bardzo oryginalna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podusia kawowa rewelacyjna. Ale ja czuję pewien niedosyt !!! Dlaczgo nie przedstawiłas nam jeszcze młodego człowieka ???
    Znaczy się był jego maleńki kawałek , ale chłopa w całej okazałości nie było :-)
    Super , że pierwszy test podrózny zakończony sukcesem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Takiej filiżanki jeszcze nie widziałam :) Dlatego jest tak Piękna i wyjątkowa :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki dziewczyny za miłe komentarze :)
    Aniu - nie było całego chłopaka i nie będzie, bo nie publikuję naszych wizerunków - chyba że jakoś zasłaniam twarze - np. moja fotka zza aparatu :) także przykro mi ale takie mam "widzimisię" :) za to kolejne kawałki jak najbardziej będą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna filzanka, milo sie do takiej przytulic :) Ja tez nie daje zdjec dzieci w blogu... tez mam taka zasade ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ale fajna kawunia :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako podusia chyba fajna, ale ....

    OdpowiedzUsuń
  10. Rewelacyjna poducha, bardzo oryginalna :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Niezła przygoda. Po takim zabieganym dniu nie ma to, jak się ułożyć na milutkiej podusi:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajna ta puchata kawa :)
    Ja się staram kończyć wszystkie napoczęte prace, bo właśnie wiem, że jak już coś odłożę... A jednak parę takich rzeczy po kontach leży.
    Ehhhh, wyprawy z nosidełkiem... :) Jakie one są cudne kiedy śpią :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja mama miała podobną przygodę w mroźny poranek, tyle że ona drzwi nie mogła otworzyć. Poduszka-filiżanka taka fajna Ci wyszła, że aż zachciało mi się na niej położyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. dziękuję za wszystkie komentarze :)
    Annette - powiedz tylko słowo, a poducha będzie Twoja :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...