Nad zrobieniem mchu w doniczce i małego krajobraziku myślałam już od bardzo dawna. Teraz wreszcie mam mech i zrobiłam kilka zdjęć, ale to jeszcze nie to o co mi chodziło. Niestety mam bardzo ograniczone możliwości działania twórczego jakiegokolwiek, bo wszystkie moje materiały i narzędzia są zamknięte na strychu, a posadzka schnie... Irytuje mnie to strasznie.
No i czasu też mam jak na lekarstwo - każdą wolniejszą chwilkę poświęcam kraftingowi, ale to za mało... No i miejsca nie mam na nic... Dlatego jest tak dużo na blogu o lalkach, a prawie wcale o miniaturach. Lalki jakoś idzie szybko ubrać, zaopatrzyć w akcesoria i wymyślić historię, a na miniaturki potrzebuję tego wszystkiego czego w tej chwili mi brak - czasu, spokoju, miejsca i materiałów...
No i z potrzeby miniaturowej powstał mchowy landscape :)
Stół zrobiłam sama - z zapałek :) a krzesełka to charmsy do biżuterii :)
Jako dziecko kolekcjonowałam taką mozaikę! Na osiedlu wieżowców balkony były tym zdobione, chodziliśmy z dzieciakami i gwoździem wydłubywaliśmy ;)
OdpowiedzUsuńKrajobraz uroczy! Czuję się tak, jakbym przez dziurkę od klucza podglądała krasnoludki ;)
Ależ maciupkie krzesełka:)
OdpowiedzUsuńhaha :) mój blok też był obłożony takimi mozaikami i też z chęcią je zbierałam, ale nie wpadłam na to, żeby je wydłubywać :D
OdpowiedzUsuńMój Tata miał w warsztacie rolkę takiej mozaikiw odcieniach fioletu na papierowej taśmie. Wyskubywałam z niej te płytki po trochu i podkradałam. :) A Twój miniaturowy świat jest cudny, aż by się chciało tam wejść!
OdpowiedzUsuńdziękuję :) ja mam te mozaiki od Babci - w odcieniach fioletu jedna a druga zielono-brązowa :) też były na papierze, ale jak sprzątali u Babci strych, to zostawili na dworze na przyczepce i zamokło, więc nie musiałam odrywać, bo same pospadały...
Usuń